Pierwsza jesienna sobota spędzona na Hajmatowych głupotach. „Głupoty – głupotami” ale trzeba byłe się nieźle nagłowić i na wyginać aby trafić do celu. Proste rzucanie strzałą do celu nie okazało się takie proste. Nie zawsze żółtko oznaczało punkty a na pewno utratę strzały. Ruchome cele wymagające nie tylko celności ale też wyczucia czasu. Strzelanie do celu z jadącego konia. To wszystko składało się na świetną zabawę w której wyniki schodziły na drugi plan. Uczestnicy nie zawiedli i wykazali się pomysłowością w przebraniach, przybyli między innymi: Elza w męskim wydaniu, wódz indiański, pszczółka i pszczelarz, Zorro ze swoją Damą, Merida walcząca, Wensday, murzynek i wiele wiele innych, wszystkich nie sposób wymienić. Organizacja jak zwykle świetna, kto nie był niech żałuje, kto był powróci tu za rok na pewno.